Źródła, sagi i legendy do najdawniejszych dziejów Polski

Gerard Labuda

 

PRZEDMOWA

 

 

Od dłuższego czasu historiografia nasza skupiła swoją uwagę albo na interpretacji źródeł archeologicznych, odtwarzających najstarsze fazy rozwoju społeczeństwa, albo na źródłach pisanych, zajmujących się dziejami państwa polskiego od X wieku wzwyż. Ustało natomiast prawie zupełnie zainteresowanie dla tzw. „bajecznego” okresu dziejów polskich (IX i pierwsza połowa X stulecia), poprzedzających okres powstania wczesnofeudalnego państwa polskiego.

 

Źródła te można podzielić na rodzime (głównie kronika Anonima Galla i kronika mistrza Wincentego) i obce, przynoszące przygodne, choć czasem bardzo istotne wzmianki Z' owych „bajecznych” czasów polskiej historii.

 

Wśród historyków poświęcających ongiś całą swą przenikliwość i dociekliwość badawczą tym właśnie źródłom odnajdziemy najświetniejsze nazwiska polskiej historiografii. Wystarczy tutaj wymienić Tadeusza Wojciechowskiego, Antoniego Małeckiego, Karola Potkańskiego, Aleksandra Brücknera, Stanisława Zakrzewskiego i wielu innych. Zakończył ten etap badań swą imponującą monografią o Wincentym Kadłubku erudyta niezrównany Oswald Balzer. Jedni, jak przede wszystkim Stanisław Zakrzewski, zdołali w dziejach bajecznych dostrzec wiele faktów historycznych, drudzy, jak przede wszystkim Aleksander Brückner, niepohamowany w swym krytycyzmie, odrzucał prawie wszystko, co niosły owe źródła do tamtych czasów. Najbardziej trzeźwe stanowisko w tych badaniach zajmował subtelny i powściągliwy Karol Potkański.

 

„Są epoki w historyi — pisał on we wstępie do swego pięknego studium o Krakowie przed Piastami — tak oddalone i tak mroczne, do których poznania tak zupełny brak źródeł, że nic o nich nie wiemy i wiedzieć nie możemy. Wtedy stwierdzamy wprost naszą niewiadomość; co najwyżej stawiamy a priori pewne hipotezy, zapożyczając sie — nieraz bardzo skutecznie — u innych ludów. Wówczas historya ustępuje miejsca socyologii. Dzieje się to zazwyczaj tam, gdzie nie chodzi o zdarzenie historyczne, ale o stan lub genezę instytucyi społecznych, słowem o jakiś ogólniejszy objaw,

 

7

 

 

odnoszący się do życia wewnętrznego pewne] grupy socjalnej. Zdarza się jednak czasem, że z całego szeregu zdarzeń ściśle historycznych, związanych z natury swojej z jednym jakimś krajem lub narodem nie zostaje nic prócz kilku rozrzuconych odłamków i okruchów. Wtedy położenie badacza staje się o wiele trudniejszem. Jest w takim razie konkretny fakt historyczny, a takich faktów jest tyle i są one tak różnorodne, że nie znoszą uogólnień, trzeba je więc badać oddzielnie, trzeba każdy brać osobno do ręki, jeśli tak powiedzieć wolno, i próbować do czego by się mógł nadać i jakiej zagadkowej całości jest częścią? A całości takich może być parę lub nawet kilka, nie tylko jedna, i do każdej może się mniej lub więcej taka cząstka nadawać”.

 

Nowa problematyka badań historycznych, wynikająca z potrzeby nakreślenia genezy wczesnofeudalnego państwa polskiego we wszystkich jego przejawach ekonomicznych, społecznych, politycznych i kulturalnych, każe nam zwrócić się z nowymi pytaniami do źródeł odsuniętych przejściowo do lamusa. Zadanie pozostało jednak to samo, co niegdyś: z odłamków i okruchów złożyć całość.

 

Próbujemy dojść do tego ociosując i obrabiając każdy okruch z osobna lecz równocześnie usiłując odczytać jego treść nie tak, jak dawniej, tylko w zakresie dziejów politycznych, ale także w odniesieniu do wszystkich innych przejawów życia społecznego. Dzięki niestrudzonym zabiegom archeologów i prehistoryków prześwietliły się nieco fundamenty naszej historii. Wysiłki ich torują drogę badaczom posługującym się w swej analizie źródłami pisanymi. Istnieje bowiem bardzo często możliwość skontrolowania danych wysnutych z tych źródeł przy pomocy martwego osadu żywej ongiś przeszłości uchwytnej tylko dla archeologa.

 

Z dwu rodzajów źródeł pisanych zajmujących się bajecznym, legendarnym okresem dziejów Polski, opracowałem najpierw przekazy obce. Była to część pracy, którą w ogólnym programie analizy uważam za trudniejszą, nie tylko czysto technicznie lecz także naukowo. Wielokrotnie trzeba było uprawiać ugór, na którym nic nie urośnie dla polskich dziejów, ale który trzeba było przeorać, by ich okruch stamtąd móc przenieść na własny grunt. Część tych źródeł już prawie przed stuplaty opublikował w t. I Monumenta Poloniae Historica August Bielowski (są to: Opis Europy środkowej króla Alfreda, Widsidh, Geograf bawarski, żywot św. Metodego), część zaś stanęła w toku dyskusji w miarę rozwoju badań. Po raz pierwszy wprowadzono tutaj w krąg badań dziejów polskich sagę o Herwarach, łączącą się z legendarnym cyklem walk gocko-huńskich nad Wisłą wzmiankowanych w zagadkowym poemacie anglosaskim Widsidh. Pominąłem z rozmysłem tzw. Geografa bawarskiego, gdyż niedawno Henryk Łowmiański poświęcił mu wyczerpujące studium. Żywoty Konstantyna i Metodego, w których mieści się wzmianka o potężnym księciu

 

8

 

 

wiślańskim z schyłku IX wieku, opracował ostatnio (1959) Tadeusz Lehr-Spławiński.

 

Całość swej pracy traktuję jako przyczynek i zarazem jako uczczenie Tysiąclecia państwa polskiego. Nie jest moją rzeczą osądzać, czy opłacił się ten ekskurs w czasy, gdzie baśń i legenda bratają się z historią. Bardzo często z domniemanych okruchów historii pozostał mi w ręku tylko pył; zasady nowoczesnej krytyki źródeł są bezlitosne. Ale i nawet tego pyłu nie należy lekceważyć, legenda, jeśli nie mówi prawdy o czasach, o których prawi, mówi wiele o ludziach i czasach, które legendę tworzyły i rozwijały. Jak mniemam, z naszej wycieczki historycznej w IX i X stulecie przybyło nieco nowych faktów do dziejów Polski z XII i XIII wieku.

 

Studia niniejsze wyrosły z prac przygotowawczych nad wydaniem źródeł objaśniających początki państwa polskiego. Do druku został oddany t. I źródeł anglosaskich i skandynawskich z tego zakresu. W publikacji tej czytelnik znajdzie wszystkie teksty źródeł skandynawskich i anglosaskich, również w przekładzie polskim, cytowanych w tej pracy. Tam również znajduje się bibliografia, której tutaj gwoli oszczędności miejsca me godziło się powtarzać.

 

Pragnę w końcu gorąco podziękować doc. Brygidzie Kürbisównie za czytanie korekt, mgrowi Jerzemu Lucińskiemu zaś za czytanie korekt i sporządzenie indeksu.

 

Gerard Labuda

 

Poznań, 28 kwietnia 1958 r.

 

[Next]

[Back to Index]